Z prowadnicą klasy turystycznej
m: Dwanaście godzin w powietrzu to bardzo bardzo dużo czasu, a ja na dodatek nie umiem spać w samolocie, ale nie o tym będę pisać.
Amsterdam opuściliśmy dość sprawnie, ostatnim rzutem oka ogarniając nasz dom na wodzie, Herengracht, krzywe kamieniczki, ceglane chodniki i wszech obecną wodę. Może jeszcze wrócimy, na razie czeka Azja pełna magii. Magicznie było już na pokładzie samolotu (pomijając fakt, że spanie było niewypałem). Singapurskie linie lotnicze zamówiły dla swoich stewardess specjalne stroje - dzięki temu nie wyglądają one jak w bezkształtnych granatowych mundurkach - ubrania to bluzka i sukienka w kwiatowe wzory. Bardzo to azjatyckie, ale stroje zaprojektowała francuska marka modowa Balmain. Rangę stewardess można poznać po kolorze sukienki - czerwona należy zawsze do szefowej pokładu, niebieska do zwykłej stewardessy. Do tej pory nie widziałam jeszcze takich strojów - trzeba przyznać, że stewardessy Singapore Airlines wyglądają w nich
>>> pięknie.
Singapur - miasto państwo przywitało nas
lekko pochmurnym niebem, ale i tak było gorąco. Zrobiliśmy sobie spacer do China Town, napotykając czynną świątynię, obejrzeliśmy zatokę Marina Bay - tutaj skupiają się szklane domy - biurowe różnych wielkich firm oraz przedziwny budynek - na trzech wieżowcach zbudowano łódź - z dołu widać, że na łodzi rosną palmy.
Singapur jest i chiński i europejski - stara architektura przeplata się tu z nowym i na wszystko jest miejsce. Ludzie tutaj mili, sympatyczni, pomocni. No i mówią po angielsku co zdecydowanie ułatwia kontakt.
Przed odlotem poszliśmy jeszcze coś zjeść - w moim przypadku skończyło się na pierożkach momo, które były moim ulubionym obiadem, śniadaniem i kolacją podczas podróży po Chinach. Nie mieliśmy zbyt dużo czasu, żeby dowiedzieć się więcej o lokalnej kuchni, ale jest ona bardzo bogata, jak w ogóle cała kuchnia Azji.
Singapur,oprócz nowoczesności (szklane wieżowce, metro bez motorniczego) to również centra handlowe. Warszawska Arkadia to po prostu mały pipek. Sporo tu sieciówek, ale też ekskluzywnych butików, których na przykład brakuje Warszawie. W jednym z takich malli kupiliśmy sobie ajpada (co by
Tak bardzo wytęsknione...
książek nie dźwigać) - w Singapurze na lotnisku zwracają równeż VAT, więc zakupy są bardziej opłacalne niż w Europie.
Przed odjazdem na lotnisko poszliśmy jeszcze posiedzieć nad zatoką. Zasnęłam na ławce, potem spałam jeszcze w metrze. A potem polecieliśmy do Tajlandii.